Dawno temu (gdy byłem jeszcze młody i piękny …) „rykowisko” kojarzyło mi się z raczej marnej jakości widoczkami z jeleniem w roli głównej.
Gdy wyprowadziłem się na kaszubską wieś (na wybudowanie – dla tych którzy znają różnicę) słowo to nabrało bardziej konkretnego, wręcz namacalnego wymiaru.
Kilkakrotnie udało mi się podpatrzeć grupkę jeleni w lesie, zwykle były to dwa, trzy samce i kilka – kilkanaście sztuk pięknych pań…
Uważałem się wtedy za szczęściarza że mogę z takiego bliska (kilkadziesiąt metrów) oglądać ten niezwykły spektakl.
Wyjeżdżając do Szkocji myślałem że nie będę miał już teraz zbyt dużego kontaktu z takimi zwierzętami. Owce, krowy – tak, ale jelenie, sarny, wydry itp. to już niekoniecznie.
Jednak szybko się okazało (ku mojemu zdziwieniu ale i uldze) że wcale nie muszę jechać nigdzie głęboko w Highlandy by podziwiać te piękne stworzenia. A na dodatek jest ich tu znacznie więcej niż na Kaszubach…
Ale do rzeczy
Co roku, w pobliskim lesie gromadzą się jelenie i słychać dochodzące stamtąd ryki. Ponieważ trafił się piękny jesienny dzień, wybrałem się z zamiarem poprzeglądania się tym rytuałom. Las zajmuje szczyt pobliskiego wzgórza z którego roztacza się piękny widok na naszą dolinę.
Pierwsza grupa wygrzewała się w jesiennym słońcu, na wrzosowisku tuż przy lesie. Dzięki temu mogłem niezauważony (trzymając się linii lasu i znajdującego się tam kamiennego murka) podejść dość blisko…
kilkanaście łani, piękny byk, no i oczywiście młodzik próbujący swoich sił…
Do bójki nie doszło. Młodzik kilkakrotnie próbował podejść bliżej, jednak za każdym razem byk odganiał go, nigdy jednak nie odchodził nawet na kilka kroków od swego stada…
Sam młodzik wygląda niczego sobie… postawny, pełny energii i animuszu…
Jednak do Samca Alfa jeszcze mu ciut ciut brakuje… choć kto wie, może już niedługo?… ;-)
Przesiedziałem tak w krzakach podglądając ten spektakl dobre pół godziny, jednak w końcu nie wiem czy to przelatujący dość nisko samolot, czy jakiś mój nieostrożny ruch wypłoszył stado. Jeleń majestatycznie poprowadził całe towarzystwo w dół wrzosowiska…
Ponieważ od czasu do czasu również z lasu za plecami dochodziły mnie porykiwania jeleni postanowiłem właśnie tamtędy, przez las, ruszyć w drogę powrotną do domu.
Tu jednak natknąłem się na małe problemy. Ponieważ las ten, to dość typowy, gęsty sadzeniak skradanie się w nim, a już szczególnie robienie zdjęć było bardzo utrudnione. Mimo że samiec był oddalony ode mnie o kilkanaście metrów, przez gęste gałęzie widziałem niewiele…
a oto nagrany przeze mnie filmik – i od razu muszę przeprosić – po raz pierwszy nagrywałem film aparatem fotograficznym i nie wiedziałem że przy zbliżeniach będzie tak bardzo słychać silniczek…
[youtube_sc url=”https://youtu.be/8TMoknMSj-8″]
Ku mojemu zdumieniu w lesie napotkałem, albo lepiej powiedzieć wpadłem na kilka dalszych stad jeleni. W sumie naliczyłem około ośmiu stad (każde liczyło kilkanaście łani) a oprócz tego kilkanaście samotnych jeleni. Niektóre wyglądały na młodziki, ale były i starsze, być może już za stare na przywództwo stada. Jeden z nich miał wyraźnie połamane poroże i zdaje się miał ranę na nodze… Może właśnie któryś z młodzików przeją jego stado?…
I tak to udało mi się choć trochę podpatrzeć życie prywatne jeleni na Szkockich wrzosowiskach… ;-)
Jeszcze kilka fotek ze szkockiego rykowiska…