Dziś chciałbym zaprosić Cię na spacer po pięknej szkockiej plaży Lunan Bay, na zwiedzenie ruin zamku Red Castle oraz na wysłuchanie pikantnej historii która mogła by się z powodzeniem sprzedać w średniowiecznej wersji tabloidu…
Lunan Bay to jedno z naszych ulubionych miejsc na niedzielny spacer.
No może nie niedzielny – znacznie przyjemniej jest tam w poniedziałek gdy nie ma zbyt wiele osób wokół.
Ale nawet w szczytowym okresie lata, w niedziele, zawsze można znaleźć kawałek spokojnego miejsca dla siebie. Wystarczy jedynie przejść się kilkaset metrów dalej od wejścia na plażę i już możemy rozkoszować się ciszą.
Lunan Bey to nie tylko plaża.
Znajdziesz tutaj wydmy, na jednym końcu plaży mamy klify, idąc w drugą stronę dojdziemy do starej osady rybackiej Ethie Haven.
Pośrodku zaś mamy ujście rzeki Lunan Water oraz ruiny zamku Red Castle na wzgórzu tuż powyżej plaży.
Zapraszam na wycieczkę
Plaża Lunan Bay znajduje się na zachodnim wybrzeżu Szkocji, 15 km na północ od Arbroath. Aby do niej dojechać najłatwiej jechać trasą A92, zjazdy są dobrze oznaczone, przy samej plaży jest darmowy parking gdzie możemy zostawić nasz samochód.
Od parkingu przechodzimy na plażę specjalnym drewnianym pomostem. Na szczycie pomostu jest niewielka platforma widokowa – jest ona szczególnie pomocna w te dni gdy na plaży jest sporo osób. Wystarczy się z niej rozejrzeć i już wiadomo w który rejon plaży tym razem idziemy.
Jeżeli przyjechaliśmy na typowe plażowanie to polecam teren na lewo od platformy.
Są tu dobre miejsca na wylegiwanie się na piasku, wzdłuż wydm ciągnących się prawie do końca plaży.
Jeżeli wieje silny wiatr od strony morza to zwykle idziemy nad ujście rzeki Lunan Water.
Znajdziecie tutaj osłonięte od wiatru, wręcz zaciszne miejsce (można biwakować na plaży lub na trawie) świetnie nadające się na zorganizowanie grilla ze znajomymi.
Jeżeli macie ochotę na spacer to polecam przejść się na koniec plaży, pod same klify.
Jeżeli chcecie mieć więcej spokoju wtedy polecam pójść od parkingu w prawą stronę (czyli przez ujście rzeki i pod ruinami zamku).
I tu Uwaga!
Jeżeli chcecie przejść przez ujście rzeki: jest to możliwe tylko w tych okresach gdy stan rzeki jest niski, a i tak trzeba pamiętać o dobrych wodoodpornych butach. (jeżeli idziecie na spacer po plaży w kaloszach, lub na boso – to nie ma problemu)
W innym wypadku trzeba nadłożyć drogi
Oto przyczyna dlaczego południowa połowa plaży jest mniej popularna… nikt nie chce zbyt daleko chodzić… ;-)
Aby dostać się na drugą stronę trzeba przejść przez wieś Lunan, drogą dojść w pobliże ruin zamku (jest tam kilka miejsc (2-3) by zaparkować samochód. Z ulicy przechodzimy słabo oznakowaną ścieżką wśród krzaków i już po chwili jesteśmy na szczycie wzgórza tuż przy ruinach Red Castle.
Teraz możemy zejść w dół ścieżką i już jesteśmy na plaży.
Ja jednak zachęcam Was wpierw do chwili koncentracji na samych ruinach.
Trochę historii o Red Castle
Według archeologów na miejscu gdzie dziś widzimy ruiny zamku istniała osada już w czasach neolitycznych.
Teren ten zamieszkiwali następnie Piktowie. Jednak pierwszy zamek, co prawda jeszcze drewniany, powstał tutaj pod koniec XII wieku. Zbudował go, lub raczej powinienem powiedzieć zbudowano go na życzenie króla Williama I zwanego Lwem (ur. 1142/1143 – zm. 1214).
Z zapisków wiemy że król przebywał tutaj wielokrotnie, używając zamku jako… domku myśliwskiego.
To że powstał prawdziwy Red Castle zawdzięczamy rodzinie Balliol, którzy rozbudowali tę warownię, wykorzystując lokalny czerwony piaskowiec od którego przyjęła się nazwa zamku.
W dokumentach z 1286 czytamy już o „Rubeum Castrum” czyli o Czerwonym Zamku (po łacinie).
Zamek jak to często w historii bywa przechodził wielokrotnie z rąk do rąk, od jednej rodziny do drugiej. Przez pewien czas był znów pod władzą samego króla Szkocji Roberta I Brucea, który następnie przekazał go swemu szwagrowi.
W późniejszych latach trafił w ręce rodu Stewartów, by w końcu trafić do Davida Beatona – kardynała St Andrews. Nie była to zbyt lubiana postać…
skończył zasztyletowany i wywieszony głową w dół z okna swego zamku w St Andrews.
Po kardynale Red Castle przejęła jego siostrzenica – Elizabeth Beathune.
I teraz Uwaga! Uwaga! mamy skandal towarzyski!
I nie tam jakiś skandalik z cyklu: Kardynał uposażył swe córki w bajecznie bogate wiano i wżenił je w największe rody Szkocji.
chcecie prawdziwą historię z pierwszych stron brukowców tamtej epoki?
no więc moi mili posłuchajcie tego:
Elizabeth ożeniła się najpierw z Jamesem Stewartem, Lordem i Panem na włościach – nieważne.
Niestety James zmarł i zostawił nieszczęśliwą wdowę z młodą piękną córką.
No więc Elizabeth poślubiła następnego Jamesa tym razem Graya syna Lorda i Pana na włościach – nieważne.
I wszystko było by pięknie gdyby ów nowy James nie zaczął przedkładać uciech alkowy córki nad alkowę swej prawowitej żony…
No więc co robi zdradzona żona w takim momencie?
Bierze męża za chabety i wywala za próg swego zamku… Mąż jednak nie odpuszcza i przy pomocy swych krewnych najeżdża na zamek. Elizabeth jednak broni się dzielnie, no i też ma krewnych na których może liczyć i którzy przychodzą jej z odsieczą.
Zamek został uratowany.
Jednak już kilka miesięcy później odtrącony mąż znów próbuje dobrać się do… no właśnie czego? majętności, żony, pieniędzy?
nieważne.
Elizabeth znów wygrywa tę potyczkę. Mąż musi odjechać z niczym.
Jednak do trzech razy sztuka, kolejny napad Jamesa na zamek wreszcie się powiódł.
Zamek zdobyty, Elizabeth upokorzona, służba uwięziona, totalna porażka…
Cała sprawa kończy się 10 czerwca 1581 roku rozwodem.
I tak to drodzy mili przeprowadzano kiedyś sprawy rozwodowe ;-)
No to jeszcze coś na deser
pamiętacie mówiłem że Elizabeth była na początku żoną Jamesa (zanim został żoną drugiego Jamesa) no więc w Jej życiu (i życiu jej córki) był jeszcze jeden James – tym razem James V – Król Szkotów!
Tak się składa że córka Elizabeth była również córką Jamesa V.
Elizabeth była po prostu… jak to ładnie określić… faworytą królewską.
Można by napisać sztukę – Trzech Jakubów i biedna Elżbieta.
Tylko szkoda że po tej burzliwej sprawie rozwodowej Red Castle już nigdy nie został w pełni odbudowany…
A teraz na uspokojenie nerwów zapraszam was jeszcze na chwilę sam na sam z pięknem plaży Lunan Bay.
Lunan Bay jest warta odwiedzenia nie tylko latem. O każdej porze roku potrafi być tu pięknie, niezależnie czy latem, zimą. Czy gdy spokojnie świeci słońce, czy akurat wiatr jest taki że próbuje nam głowę urwać.
Zawsze jest coś wartego zobaczenia…
ps. na miejscu, przy parkingu jest od niedawna czynna kawiarnia-bar. Jest tutaj również pole namiotowe jeżeli ktoś z was chciałby spędzić na Lunan Bay nieco więcej czasu…
pps. jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o historii zamku zajrzyjcie na stronę www.zamki-szkocji.com
A więc do zobaczenia na szlaku!