Black bun – na początek trochę historii:
Black bun to ciasto z bardzo długą historią. Dawniej podawano je w czasie Bożego Narodzenia, dziś tradycyjnie w Hogmanay, czyli szkocki Sylwester.
Najstarszą wzmianką na temat Black bun jest historia z czasów Królowej Marii.
Do Black bun wkładano ziarno fasoli, osoba która je znalazła w swym kawałku zostawała Królem/Królową Nocy.
Historię tę opisał Angielski ambasador na dworze Marii Stuart.
Dwórka Marii, Mary Fleming została Królową Nocy, ubrano ją w najlepsze suknie i klejnoty należące do Marii. Wszyscy jej usługiwali nawet królowa, co zdecydowanie nie spodobało się angielskiemu ambasadorowi…
„…The Queen of the Bean was that day in a gown of cloth of silver, her head, her neck, her shoulders, the rest of her whole body, so beset with stones, that more in our whole jewel house was not to be found…”
W tamtym okresie Blac bun było znane jako Scotch Christmas Bun i podawane w trakcie świętowania Twelfth Night (noc z 5 na 6 stycznia – wigilia Trzech Króli). Jednak od roku 1563 gdy w Szkocji zakazano świętowania Bożego Narodzenia i innych świąt katolickich, Black bun stał się tradycyjnym poczęstunkiem w sylwestra czyli Hogmanay.
Najstarszy spisany przepis na „A Plumb-cake or bun” znajdziemy w książce Elizabeth Cleland – „A New and Easy Method of Cookery” (1755).
Jednak Black bun taki jaki znamy go dzisiaj pojawił się w „The Practice of Cookery” (1791) autorstwa Mrs Frazer.
Black bun – przepis
Blak bun to mocno aromatyczne, bakaliowe ciasto. Łatwe i szybkie w przyrządzaniu – jednak by ciasto nabrało pełnię swego smaku powinno leżakować 2-3 tygodnie.
Przepis ten otrzymałem od znajomego farmera – a właściwe od jego mamy. Znalazła go bardzo dawno temu w jednej z lokalnych gazet i przynajmniej od 30 lat (jak sama twierdzi) co roku według tego właśnie przepisu szykuje swój noworoczny Blac bun .
Co potrzebujemy:
farsz
200g mąki
200g rodzynek – sułtanki (duże jasne)
400g rodzynek – koryntki (drobne ciemne)
1ł przyprawy Mixed Spice (cynamon, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, kminek, imbir) – można użyć przyprawy do pierników
1ł imbiru
100g ciemny nierafinowany cukier Muscovatdo (lub inny ciemny cukier)
100g skórki pomarańczowej
0,5ł sody
1 – 5Ł whisky
2 jajka
3Ł mleka
Szczypta pieprzu
Ciasto
200g mąki
0,5ł proszku do pieczenia
50g masła
50g smalcu
Sposób przyrządzania:
Ciasto –
– zmieszaj mąkę, proszek do pieczenia i szczyptę soli w misce.
– dodaj miękkie masło i smalec – wyrób ciasto.
– dodaj pod koniec odrobinę zimnej wody – tak by ciasto było miękkie.
– owiń w folię i odstaw w chłodne miejsce na 10 – 15 minut
Farsz –
– zmieszaj wszystkie suche składniki farszu razem
– dodaj dwa całe jajka i whisky – całość wymieszaj
– ubij białko z jednego jajka i dodaj do masy – delikatnie wymieszaj
– rozgrzej piekarnik do temperatury 180°C
– rozwałkuj 2/3 ciasta na stolnicy
– wyłóż ciastem głęboką blachę (taką do babki piaskowej)
– wypełnij ją farszem
– pozostałe ciasto rozwałkuj i ułóż na wierzchu
– nakłuj ciasto kilkakrotnie widelcem
– piecz w temperaturze 180°C przez dwie godziny.
– po wyciągnięciu z piekarnika pozostaw na godzinę do ostygnięcia.
– delikatnie wyciągnij ciasto obracając foremkę
Wystudzone ciasto zawiń w folię, lub zamknij w szczelnym pudełku i zostaw tak na dwa/trzy tygodnie.
Ciasto w tym czasie “nabierze mocy”…
Black bun może być przechowywany bardzo długo, nawet kilka tygodni. Dzięki temu możemy zawsze mieć coś słodkiego w zanadrzu na wypadek niepopodziwianej wizyty znajomych lub rodziny.
Podawaj na zimno, krojone w plastry, oczywiście ze szklaneczką whisky ;-)
Black bun świetnie nadaje się również jako słodka przekąska na piknik, lub długie wędrówki. Doskonale wzmocni nas np. w trakcie zdobywania kolejnego szczytu Munros ;-)
Muszę coś wyjaśnić!
na zdjęciach widzisz przygotowany przeze mnie Black bun w nieco inny sposób – a mianowicie odpuściłem sobie ciasto… zamiast w metalowej foremce piekłem ciasto w grubej ceramicznej formie. Dzięki temu ciasto zyskało (według mnie) nieco na lekkości.
A tak naprawdę to najbardziej smakuje mi farsz a ciasto i tak zawsze zostawiałem nietknięte… ;-)
pozostało mi tylko życzyć Ci smacznego!
czy raczej powinienem powiedzieć – Deagh Bhiadh!