Mamo, wracam do domu!
Roderick Macdonald stał na pokładzie Iolaire wpatrując się w mrok.
Był podekscytowany i szczęśliwy. Przeżył takie rzeczy o których się nie śniło jego rodzicom czy kolegom. Ale teraz już wracał do domu.
Po latach spędzonych w błocie okopów, po morderczych atakach gazowych, po szaleńczych szturmach na niemieckie karabiny maszynowe…
Nareszcie jest już prawie, prawie w domu. Już widzi światła portu, pewnie gdyby nie noc dostrzegł by tak znajome mu brzegi Lewis, kto wie może zobaczył by jego kochane Loch Liurboist, albo dymy z kominów jego rodzinnej Leurbost.
Był tak daleko, ale już wraca.
Trochę szkoda że nie udało się im dotrzeć do domu wczoraj – mógłby dziś świętować z rodzicami i sąsiadami nowy 1919 rok.
Ale będzie jeszcze czas na grę na dudach, będzie czas na zabawę i świętowanie!
Nic już mu nie grozi – jest już w domu!
Roderick Macdonald miał 27 lat i wracał do domu po zakończeniu I Wojny Światowej. Widział już główki portu w Stornoway, już czuł zapach jego ukochanej wyspy Lewis…
Jeszcze tylko pół godziny i będzie na miejscu.
Cały ten piekielny koszmar wojny ma już za sobą…
Roderick Macdonald nigdy nie zobaczył swego domu, nie przywitał się z rodzicami, nie pocałował siostry…
Utoną pół kilometra od wejścia do portu w Stornoway
Wraz z nim w nocy, 1 stycznia 1919 roku o 2,30 utonęło 201 mężczyzn wracających z wojny do domu…
w tym domu, w Leurbost pod numerem 36 mieszał Roderick Macdonald
W trakcie I Wojny Światowej 6172 osoby z wyspy Lewis służyło w wojsku, to co piąty mieszkaniec Lewis!
Ponad 1000 z nich zginęło.
Na pokładzie HMY (His Majesty’s Yacht) Iolaire było 283 mężczyzn, większość z nich wracała do domu.
Tuż przed wejściem do poru w Stornoway statek wpadł na skały (The Beast of Holm – dość wymowna nazwa…) uratowały się jedynie 82 osoby.
Utonęło 201 mężczyzn.
174 z wyspy Lewis, 7 z wyspy Haris 18 członków załogi Iolaire, oraz 2 oficerów płynących do bazy marynarki wojennej w Stornoway.
Mimo że do brzegu dzieliło ich jedynie kilkadziesiąt metrów, wiatr, zimno, fale i ciężkie ubrania żołnierskie zebrało koszmarne żniwo…
jedna wieś – tak wiele łez…
W Leurbost, gdzie mieszkał Roderick było 51 domów. 32 mężczyzn z tej wioski zginęło do dnia gdy zakończyła się wojna. A 1 stycznia 1919 roku wraz ze statkiem Lolaire utonęło dalszych 11 mężczyzn..
Roderick mieszkał pod numerem 36, trochę dalej pod numerem 39 mieszkał Murdo Maclean miał 31 lat i w czasie wojny służył na HMS Snipe.
W domu pod numerem 16 mieszkali bracia Alexander i John Mackenzie John miał 30 lat jego brat był o 10 lat młodszy…
Kenneth Smith…
Donald Smith…
Donald Maclean…
Angus Macdonald…
Angus Macleod…
Allan Macleod oraz
Alexander Mackenzie (kuzyn braci Mackenzie)…
Tego jednego dnia wieś straciła 11 synów.
Miłość i rozpacz…
Tej nocy i następnego poranka Stornoway było światkiem wielu tragicznych zdarzeń.
Donald Macleod z North Tolsta był na pokładzie Iolaire wraz ze swym bratem Malcolmem, oboje wyskoczyli za burtę, oboje płynęli do brzegu. Gdy Donald dotarł do plaży okazało się że nie ma tam jego brata, zdjął kurtkę i wskoczył z powrotem w morze szukać brata. Nigdy nie odnaleziono ani jego ciała, ani ciała Malcolma…
Donald Macaskill z Shulishader podróżował ze swym starszym bratem Duncanem. Donald był jednym z nielicznych pasażerów którzy w momencie katastrofy mieli kamizelkę ratunkową. Ponieważ jednak Duncan był słabszym pływakiem Donald dał mu kamizelkę i kazał mu uczepić się jego koszuli tak, by mógł go „holować” do brzegu.
Na plaży Donalda znaleźli jego znajomi, był prawie nieprzytomny ze zmęczenia, ale czołgał się w kierunku morza by szukać brata… Mimo kamizelki ratunkowej, mimo pomocy Duncan przepał w toni morskiej… jego ciała nigdy nie znaleziono…
Nad ranem na miejsce tragedii dotarło wiele osób poszukujących swych krewnych.
Donald Murray przyszedł szukać swego syna. Roderick miał zaledwie 19 lat.
Świadek tej sceny tak to opisał:
…Roderick wyglądał jak gdyby tylko spał, miał piękną młodą twarz na której zagościł spokojny, pogodny uśmiech. Jego ojciec klęczał obok trzymając w dłoniach list wyjęty z kieszeni syna. Płakał czytając zapisaną kartkę:
„…Tak bardzo tęsknimy za tobą, ale mamy nadzieję że teraz,
gdy wojna się skończyła wrócisz wkrótce do domu.
Twój kochający ojciec Donald…”
Prawdziwym bohaterem tej nocy był John Finlay Macleod z Ness. Będąc jeszcze na wraku statku, chwycił linę, jeden koniec podał oficerowi z Iolaire i wraz z liną rzucił się w morze. Fale były tak silne że kilka razy był porywany przez morze tuż, tuż przed brzegiem. W końcu fale cisnęły nim na kamienisty brzeg i udało mu się wspiąć na brzeg trzymając cały czas linę łączącą go ze statkiem.
Dzięki tej linie na brzeg dostało się ponad 40 osób…
John Macleod trzymał linę dopóki na brzeg nie wydostali się kolejni mężczyźni, po czym zostawił ją im i… poszedł do domu… Rodzinie opowiedział o całym zdarzeniu dopiero kilka dni później…
życie po tragedii…
W ciągu następnych kilku dni odbyły się pogrzeby. Części ciał nigdy nie znaleziono, w zgodzie ze starą tradycją do ziemi chowano puste trumny…
Przez wiele lat na wyspach nikt nie mówił o tym zdarzeniu. Był to niemal temat tabu. Dzieciom mówiono że ich ojcowie zginęli na wojnie, tyle wystarczało…
W Nowy Rok ludzie pili na umór – ale nie było tańców, nie było świętowania – bo i co mieli świętować?
Dopiero w 1958 roku w miejscu katastrofy postawiono pomnik upamiętniający jego ofiary – ale nawet wtedy nie za bardzo mówiono o tej tragedii.
A w Nowy Rok ludzie dalej upijali się na smutno…
Dopiero dziś, w 100 rocznicę zatonięcia HMY Iolaire na wyspie Lewis odbyły się uroczystości upamiętniające tamto wydarzenie.
Dziś gdy już odeszły nawet dzieci tamtych osób, łatwiej jest nam spojrzeć na tą tragedię z trochę mniejszą traumą.
Przygotowano wystawy, powstały portrety wszystkich 201 ofiar tej katastrofy, do księgarń trafiła niezwykłą książka „The Darkest Dawn – The story of the Iolaire Tragedy” napisana przez Malcolma Macdonalda i Donalda MacLeoda. Ksiązka jest prawdziwą „encyklopedią wiedzy” na temat tego wypadku.
Dopiero dziś po 100 latach mieszkańcy wyspy Lewis (i Szkocji) są gotowi by stawić czoło wspomnieniom i głośno mówić o tragedii Iolaire…
Szkocja to nie miejsce na mapie
Szkocja to stan umysłu…