Niedawno robiłem wpis o naszym wypadzie na Szetlandy. W dzisiejszych czasach to właściwie nic nadzwyczajnego wiele osób robi tego typu wpisy, czy to na własnym blogu czy na jednej ze stron dla podróżników np. geoblog.pl
A czy zastanawialiście się jak takie „wpisy” wyglądały 100 lat temu?
Kilka tygodni temu porządkowałem jeden z zagraconych pokojów domu mojego szefa. Setki pudeł, tysiące książek i niezliczone ilości rzeczy które leżały w tym pokoju od dobrych kilkunastu – kilkudziesięciu lat.
W jednym z pudeł znalazłem kilkanaście ręcznie zapisanych tomików, każdy opatrzony datą na okładce.
Wyglądało to intrygująco więc pożyczyłem pudło na kilka dni by się temu bliżej przyjrzeć…
Chciałbym wam pokazać pamiętniki z podróży które powstały 100 lat temu.
Tak naprawdę jest to cała seria pamiętników. Pierwszy tom zawiera relację z wyjazdu do Włoch w 1897 roku. Kolejne tomy powstawały co roku, każdy opowiada o odbytej wycieczce po którymś z krajów Europy. Ostatni, niedokończony, nosi datę – 1914…
Pamiętniki spisał MFD – tak autor o sobie pisze, więc i ja zachowam tę tonację. Podróżował wraz ze swą żoną – WJD i czasem ze swym przyjacielem.
Od żony mego szefa dowiedziałem się że był to brat jej babki, dość znany prawnik z Edynburga.
No cóż, na pewno musiał być to ktoś majętny – coroczne długie wakacje, i własny aparat fotograficzny…
Właśnie te zdjęcia, cała fotorelacja z podróży po europie ponad 100 lat temu zrobiły a mnie naprawdę wielkie wrażenie.
Chociaż nie. Chyba jeszcze większe wrażenie zrobiło na mnie piękne, dziś byśmy powiedzieli profesjonalne, połączenie zdjęć i opisów na kartach pamiętnika.
Zdjęcia przedstawiają nie tylko piękne widoki, ale co może być jeszcze ciekawsze scenki z codziennego życia mieszkańców wsi i miasteczek które MFD odwiedzał w trakcie swych wycieczek.
Czasem zaskakiwało mnie poczucie humoru WJD – np. zobrazowanie części trasy po Niemczech która wiodła przez niekończące się lasy…
następne dwie strony zawierały podobne zdjęcia…
Na zakończenie każdego tomu możemy przeczytać ile mil pokonali w trakcie swej wyprawy. I tu było kolejne zaskoczenie – część z tych wycieczek (początkowe lata) MFD wraz z WJD pokonali pieszo.
A nie był to byle jaki spacerek – w tym wypadku to 445 mil…
całkiem ładny spacerek…
Co ciekawe, gdy pytałem się o te pamiętniki mego szefa, powiedział mi że widział podobne w domu swego wuja.
Tak więc nie jest to taki unikat i pewnie jeszcze w kilku szkockich domach można by znaleźć podobne cudeńka.
Ciekawe czy gdzieś są podobne pamiętniki z wyprawy po polskich ziemiach ?…
To właśnie jest jedna z tych rzeczy które mnie fascynują w Szkocji – przedmioty które przetrwały setki lat w praktycznie nienaruszonym stanie, „zwykłe” pamiętniki, książki, gazety… całe szczęście że jest miejsce gdzie mogły przetrwać z dala od pożogi obu wojen…