Wiele rzeczy w Szkocji jest inaczej… w tym wpisie piszę o kilku takich sprawach. Starałem się tu napisać DLACZEGO jest inaczej – pamiętajmy że to co nas tu dziwi i czasem śmieszy, dla Szkotów jest jak najbardziej normalne i zrozumiałe.
Łatwo można zapomnieć że na części terenu Polski (Galicja) do 1918 roku obowiązywał ruch lewostronny na drogach…. prawda…?
Wiadomo – na wyspach jeździ się na odwrót …
ale tak naprawdę to wcale nie wyspiarze jeżdżą odwrotnie – to reszta świata postanowiła zmienić naturalny i odwieczny porządek rzeczy i jeździć wspak – czyli prawostronnie.
A wszystko to przez Francuzów ….
Już Rzymianie utrzymywali ruch lewostronny, a papież Bonifacy VIII w roku pańskim 1300 nakazał by pielgrzymi poruszali się po lewej stronie drogi – porządek w trakcie przemarszów zachowując.
W Japonii w XVII wieku dekretem cesarskim wprowadzono przepis by samurajowie prawym ramieniem na drogach się mijali…
Dlaczego lewostronny ruch jest bardziej naturalny?
W prawej dłoni trzymano broń, prawą dłonią się witano – a więc naturalne było by to prawą stroną do nadjeżdżającego się ustawić. A ponadto po lewej stronie noszono miecz, lub szablę która odstając od ciała łatwo mogła się zaczepić o przechodnia – co mogło doprowadzić do zatargu.
Podobno to dopiero Napoleon postanowił zmienić ten zwyczaj – nie wiadomo czy bardziej na przekór Papiestwu, czy Anglikom… Potem Amerykanie nie chcieli jeździć tak jak „Angole” a więc wprowadzono ruch prawostronny – no i dalej już się jakoś potoczyło…
W Europie ujednolicono przepisy w latach międzywojennych ( choć Szwedzi i Islandczycy ruch prawostronny wprowadzili dopiero w 1968 roku )
Tak więc gdy przyjeżdżasz na wyspy nie narzekaj że tu „wszystko na odwrót” tylko ciesz się tym że nareszcie możesz jeździć normalnie… ;-)
[separator top=”25″ bottom=”25″ style=”double”]
Po co im te cholerne dwa krany ?
Aż chciałoby się tu wstawić piosenkę Tewie Mleczarza ze Skrzypka na Dachu – TRADYCJA !!!
Bo w tej chwili to właśnie tylko tradycja… Ale skąd taki pomysł? dwa krany? czemu nie jeden?
Dawno, dawno tremu za czasów królowej Wiktorii zaczęto wprowadzać pewien wynalazek – woda rurkami do domu wpływała, a potem kranik przy miednicy na ścianie osadzony i kranik odkręcasz – woda się leje … genialne!
Zaraz też zamiast miski, specjalną głęboką, ceramiczną michę wprowadzono – z dziurką na dnie. Korkiem zatkniesz i wodę można nalać, a jak skończysz – wodę dziurą łatwo wylać. A do tego na palenisku zagrzaną wodę dodajesz i w wielkiej misie ciepłą wodę masz – idealne do mycia, idealne do prania… genialne!
Aż w końcu ktoś wymyślił że zamiast w czajniku wodę gotować – to specjalny bojler zrobić można. Ogniem podgrzany wielki garniec i z niego rurką po ścianie do zlewu drugim kranem woda leci… genialne!
Po jakimś czasie bojler elektrycznie grzany już był, ale że ciśnienie w nim mniejsze musiało być niż w rurach z zimną wodą – więc drugi kran zostawiono.
A jak z tego korzystać? – do zlewu wodę się nalewa i w niej ręce myje. Jak już ręce czyste , to wodę ze zlewu wypuszczasz, zimną wodą płuczesz i już !
Taka Tradycja
W wielu domach wciąż dwóch kranów się używa, czasem jest tak że w jednej łazience są dwa a w drugiej jeden kran.
to podobnie jak to, że jedni wolą kąpiel w wannie – inni zaś prysznic
ja natomiast lubię i jedno i drugie – w zależności do czego jest mi to potrzebne … ;-)
[separator top=”25″ bottom=”25″ style=”double”]
Adres – ulica? numer domu? – nie tym razem…
Jedziesz na wakacje i szukasz hostelu, adres – Prosen Hostel, Glenprosen…
To że w mniejszych wsiach nie ma nazwy ulicy – to i w Polsce się zdarza – ale wtedy domy w porządku ładnym numerami oznaczone – parzyste po lewej, nieparzyste po prawej stronie.
A tu?
Tutaj nazwa wsi i… nazwa domu. Z tym że „wieś” to często są domy rozrzucone po górach na przestrzeni kilku ładnych kilometrów…
Jak zatem znaleźć odpowiedni adres? – jeżeli szukasz Hostelu, czy B&B zwykle znajdziesz standardowe, brązowe kierunkowskazy na drogach, albo po prostu musisz zapytać miejscowych.
Jeżeli szukasz domu prywatnego – to już potrafi być z tym nielichy problem… tym bardziej, gdy nazwa jest pochodzenia piktyjskiego i nie wiadomo jak ją poprawnie odczytać …
Z drugiej jednak strony – naprawdę fajnie jest mieszkać w domu który ma imię. Nie kolejny numer, na długiej liście przy nazwie ulicy – Cośtam Road no 276 – ale np. Pitcarity, albo Gardener’s Bothy
Takie imię nadaje osobowości, odrębności. Czujesz się dobrze, trochę jak z przyjacielem… trudno mi to opisać…
[separator top=”25″ bottom=”25″ style=”double”]
No i gdzie ja teraz naładuję komórkę ?
ok. wielkie to, to… z włącznikiem… a wtyczka większa od mojej komórki… i jeszcze w każdej w środku jest bezpiecznik … świry !
Tu właściwie niewiele można powiedzieć… w UK mają świra na punkcie BHP i przez to wielkość, solidność tych kontaktów. Czasem jest śmiesznie jak widzisz małe radyjko, wielkości pudełka kart do gry i do tego tę olbrzymią wtyczkę…
po prostu trzeba się przyzwyczaić…
A co jak przyjechałeś tu na wakacje i nie masz jak włożyć polskiej wtyczki do kontaktu?
przejściówkę na lotnisku można kupić za kilka funtów, w Tesco za 1,5Ł a w niektórych sklepach już za 1 Ł.
Często w łazience jest kontakt (do użycia golarek) z podwójnym gniazdkiem (110 i 230 ) – rozmiar standardowy – idealny dla naszych wtyczek. Tylko pamiętaj – 230V !
Ale jeżeli dopadnie Cię taka potrzeba to plastykowym widelczykiem możesz wcisnąć zabezpieczenie w górnej dziurce (uziemienie) i wtedy bez większego problemu można wsunąć standardową, małą wtyczkę do kontaktu… oczywiście podaje to tylko jako teoretyczne rozwiązanie…
[separator top=”25″ bottom=”25″ style=”double”]
Największa duma Szkotów? – ruda wiewiórka …
Co tam śnieżna sowa, co tam jelenie, orły czy Highland Cow – jeżeli tylko w okolicy żyją wiewiórki – natychmiast zostaniesz o tym poinformowany… ;-)
Tak naprawdę dużo bardziej ciekawy byłem szarych wiewiórek ( nigdy wcześniej nie oglądałem ich na wolności), ale już pierwszego dnia mego pobytu w Szkocji, mój szef opowiedział mi z dumą w głosie że w naszej dolinie żyją rude wiewiórki, a poprzedniego roku odstrzelono ostatnią przedstawicielkę rasy Szarej i teraz na pewno już ich tu nie będzie…
Wiewiórka Szara została przywieziona na wyspy z Ameryki, pod koniec XIX wieku była bardzo popularna jako ozdoba ogrodów i parków. Niestety, okazała się dużo silniejsza od miejscowej odmiany i zaczęła przejmować jej terytoria. W tej chwili ruda wiewiórka została prawie całkowicie wyparta z terenu Wielkiej Brytanii – wciąż można ją spotkać w niektórych regionach Szkocji, jest pod ścisłą ochroną.
Trwa wojna, wojna z małą, bardzo niebezpieczną, szarą bestią… nie jest to cywilizowana wojna – odstrzał, trutki, niszczenie gniazd. Pomimo tak ekstremalnych sposobów przegrywamy, miejsc gdzie żyją rude wiewiórki jest na wyspach coraz mniej.
Wiewiórka Ruda (Sciurus vulgaris) jako gatunek – wymiera
I dla tego ludzie są tacy dumni i i starają się ochronić te małe rude stworzonka….
oczywiście to nie są wszystkie INNOŚCI na jakie możemy tu natrafić – i pewnie jeszcze wrócę do tego tematu… wkrótce…